Ida chce znaleźć groby swoich rodziców, towarzyszy jej Wanda, która podczas wyprawy pragnie „nawrócić” młodą zakonnice.( Jednak film nie ma oddźwięku anty kościelnego.)Postacie są zestawione na zasadzie kontrastu.
Czarno-białe zdjęcia, statyczne kadry, mało dialogów; dużo przenikliwej ciszy, która nie jest „na siłę”, a która komponuje się i uzupełnia wykreowaną wizję reżysera; postać tytułowej Idy grana przez Agatę Trzebuchowską, nie wyrażającą właściwie żadnych emocji. To wszystko daje bardzo kompletny, plastyczny efekt.
Film jest poruszający, nawet wzruszający, ale nie smutny. Występują w nim cykliczne zmiany nastroju. Postać Wandy jest rozbrajająca i niesamowicie zagrana, Agata Kulesza jak zwykle niezawodna.
Warto zwrócić uwagę na pewną scenę(y). Wszystkie zakonnice(w tym Ida) zaczynają jeść zupę w jednym momencie, z minami „jak za karę”, stukając przy tym na zmianę łyżkami, nie pada jedno słowo.
Ta scena powtarza się po powrocie Idy z wizyty u ciotki. Dziewczyna dostrzegając absurd sytuacji nie może ukryć uśmiechu, napotykając tym samym karcące spojrzenie siostry przełożonej. Ukazuje to drobną, acz znaczącą zmianę w sposobie myślenia dziewczyny.
Co stało się dalej?
Na te pytanie odpowiedzcie sobie sami po obejrzeniu filmu.
Dodam jeszcze, że film został wyreżyserowany przez Pawła Pawlikowskiego i dostał główną nagrodę 57. Londyńskiego Festiwalu Filmowego, Złote Lwy na festiwalu w Gdyni, oraz Grand Prix w Warszawie.
~Marania